Jak zarobić wrzucając do sieci swoje zdjęcia, gdy nawet nie jest się fotografem? Być może 10 lat temu to pytanie faktycznie mogłoby budzić pewne wątpliwości, o tyle dziś nikt już ich nie ma. Zarabiać można dzięki swojej marce osobistej, promując różnego rodzaju produkty czy usługi, jednak dekada istnienia Instagrama spowodowała, że serwis umożliwił swoim użytkownikom korzystanie z kilku pomocnych narzędzi sprzedażowych.
Omawiając kwestię zarabiania na Instagramie, przyjmę dwie perspektywy: perspektywę sprzedającego, oraz zarabiającego, bo na Instagramie, jedno niekoniecznie równa się drugiemu.
Zarabianie w sensie dosłownym, czyli… sklep
Zacznę od mojej ulubionej funkcji Instagrama, o której jeszcze kilka lat temu mogliśmy tylko pomarzyć. W 2018 roku funkcja sklepu została udostępniona polskim użytkownikom i… bardzo niewielu z nich zaczęło z niej korzystać.
Jest to dla mnie z jednej strony niezrozumiałe, dlatego, że wiele marek aktywnie korzysta zarówno z Facebooka, jak i z Instagrama promując swoje produkty, jednocześnie tracąc potencjalnego klienta na etapie przejścia od zdjęcia do sklepu: o ile na Facebooku możemy kliknąć w link, o tyle na Instagramie przy zwykłym poście, jest to niemożliwe. Użytkownik musi wrócić do profilu, kliknąć w link w bio i zostanie przekierowany (zazwyczaj) na stronę główną, gdzie produkt będzie musiał odnaleźć sam. I o ile w małych sklepikach jest to nietrudne, o tyle wyobraźmy sobie dużą markę biżuteryjną z 30.000 produktów sklepie…
Dlaczego sprzedawcy nie decydują się na sklep na Instagramie? Trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Być może wydaje im się to skomplikowane? Sam proces zakładania sklepu nie jest trudny. Wystarczy nam powiązany fanpage na Facebooku, plik z asortymentem sklepu, zdjęcia produktów i voila!
Wykorzystanie Instagrama do sprzedaży, szczególnie wśród marek z branży beauty i modowej, to wisienka na torcie. Mając ciekawy produkt, wyróżniającą się markę, produkt ten komunikujemy do dobrze dobranej grupy docelowej i pokazujemy go w ciekawy sposób – wytwarzamy potrzebę zakupu. Kilka kliknięć i potrzeba zostaje zaspokojona, bez konieczności opuszczania aplikacji.
Same koszty prowadzenia sklepu na Facebooku i Instagramie są zerowe. Serwisy zarabiają na reklamach, które sprzedawcy wykupują, by sklep wypromować, nie musisz się więc obawiać, że pożrą cię opłaty.
Zarabianie marką osobistą
Teraz wypłyniemy na szerokie wody influencer marketingu, który umożliwia zarabianie poprzez Instagram nie tylko samej marce, ale jej ambasadorowi. Zapewne przyznasz, że trafiając na ten tekst i myśląc o „zarabianiu na Instagramie”, pierwsze, co przyszło ci do głowy, to właśnie zarabianie w ten sposób. Nic dziwnego – to obecnie najbardziej rozpowszechniona metoda zarabiania, wykorzystująca potencjał twórców i influencerów.
Są profile, które powstały tylko po to, by w niedługiej perspektywie otrzymywać korzyści finansowe ze swojej działalności. Są też takie, które się rozwinęły ze względu na publikowane tam treści, a możliwość zarobienia przy tej okazji pojawiła się jako dodatek.
Tu funkcjonuje stara jak świat reguła autorytetu. Jeśli twórca, którego cenimy, obserwujemy na co dzień, znamy jego gust i styl życia, który często jest nam bliski (albo aspirujemy do jego stylu życia), pokazuje konkretny produkt, czy usługę, z dużym prawdopodobieństwem, to właśnie ten produkt wybierzemy podczas zakupów.
Tu za sukces sprzedażowy odpowiada wiele czynników: renoma influencera, jego autentyczność oraz pomysł na kampanię. Ten rodzaj współpracy generuje także potencjalne ryzyko, jakim jest zły odbiór komunikatu i negatywne emocje względem influencera przekładające się finalnie na markę. Wszyscy znamy niezbyt udane lokowania produktu, które z założenia powinny przynieść li i jedynie sukces.
Jest bardzo znana influencerka, jest dobre zdjęcie, jest świetnie wyeksponowany produkt, ale… czegoś zabrakło. Kontekstu? Autentyczności? A może odbiorcy są już zmęczeni komunikatami reklamowymi? Pewnie wszystkie z powyższych.
Zapytałam ekspertkę, Justynę Kwiecień, Senior Social Managerkę w agencji Content Spot o influencer marketing właśnie.
W przypadku współpracy z influencerami, nie wystarczy już ładny obrazek z produktem wyłożonym na jedwabnej pościeli. W tym miejscu zaznaczę, że w prezentacji produktów trzeba stawiać na naturalność i autentyczne osoby. To drzwi do świata konsumentów, którzy prezentacji produktów nie będą traktowali jako odległej i nieosiągalnej.
Do działań sprzedażowych trzeba podejść szerzej – przez content marketing. W przypadku Instagrama dobrze, aby były to przemyślane, regularne insta stories czy dłuższe formaty video na IG TV. Warto pamiętać, że konsumenci są bardziej świadomi – nie kupimy ich uwagi wyłącznie poprzez ekspozycję produktu na profilu popularnej instagramerki czy niską ceną. Ważne jest, aby ich edukować, mówić o historii swojej marki, wspierać idee – właśnie głosem influencerów. Komunikowanie wartości tworzy więź konsumentów z marką. Marka przestaje być anonimowa, konsumenci chętniej się z nią utożsamiają i do niej wracają.
Instagramowe Imperium
Mamy też trzeci sposób na zarabianie za pomocą Instagrama, łączący dwa poprzednie, czyli moment, w którym influencer zaczyna tworzyć swoje produkty i usługi.
Jak zarobić fortunę (i mam tu na myśli prawdziwą fortunę przynoszącą milionowe dochody) sprzedając na przykład e-booka? Wydaje ci się to niemożliwe? A jednak. Na Polskim rynku mamy kilka influencerek, które stworzyły prawdziwe imperia tylko i wyłącznie dzięki swojej marce osobistej i własnym produktom. Mowa tu na przykład o Nicole Sochacki-Wójcickiej, czyli Mamie Ginekolog.
Obecne w sieci od wielu lat, zebrały wokół siebie olbrzymie społeczności, z którymi są w stałym kontakcie, regularnie i systematycznie publikując świetnie dobrane do ich potrzeb treści. Dzieląc z nimi codzienność, zbudowały na tyle silną relację, że przełożyła się ona na olbrzymie korzyści finansowe.
Nicole Sochacki-Wójcicka dzieli się ze swoimi obserwatorkami wiedzą medyczną, praktycznymi poradami w okresie ciąży i połogu, a także swoim prywatnym życiem, co dało jej pole do sprzedaży dwóch książek. Ale Mama Ginekolog to sklep pełen przydatnych dla młodych matek i kobiet w ciąży gadżetów: wysokich jakościowo piżam i koszul nocnych, a także maleńkich ubranek dla wcześniaków, których próżno szukać w sklepach. Nicole doświadczona bardzo wczesnymi narodzinami swojego synka wiedziała, jak zbyt duże i niepasujące ubranka, w których dziecko wygląda na jeszcze mniejsze i bezbronne, potrafią źle wpłynąć psychikę strapionych rodziców. Efekt? Kilkumilionowe zyski rocznie, zarobione bardzo ciężką pracą i konsekwencją, ale przede wszystkim świadomością własnej marki, a także jej odbiorców.
Ciemna strona mocy
Wszystkie dobre praktyki mają jednak swoje odbicie w krzywym zwierciadle i sporo z nich psuje rynek. O tych fatalnych praktykach rozmawiam z Joanną Pachlą, autorką bloga Wyrwane z Kontekstu, aktywną użytkowniczką Instagrama.
Joasiu, jesteś od lat bardzo aktywna na Instagramie. Jak Twoim zdaniem najlepiej zarabiać za pomocą tego narzędzia?
Najpopularniejsze są właściwie dwa sposoby. Pierwszy, najbardziej klasyczny, to współprace z markami. Czyli typowe reklamowanie produktów lub usług. Natomiast drugi sposób, dużo rzadszy, ale jednocześnie coraz popularniejszy, to budowanie marki osobistej i sprzedawanie własnych rzeczy. Dość wymienić tu takie postaci jak Mama Ginekolog, Doktor Ania czy Pani Swojego Czasu, które na Instagramie zbudowały już swoje imperia. I nieważne, czy sprzedają książki, kursy, plannery, ubrania czy coś jeszcze innego – mają za sobą społeczności, które kupiłyby od nich wszystko.
Jakie są twoje doświadczenia z zarabianiem na Instagramie?
Niestety, fatalne. Ponieważ kupowanie fanów i lajków wciąż jest na porządku dziennym, to za współpracę biorą się kompletni amatorzy. Agencje często nie sprawdzają ich realnego wpływu na odbiorców, tylko patrzą na liczby w myśl starej, „dobrej” zasady, że większy znaczy lepszy. I to, że tacy „influencerzy” przepalają pieniądze marki, dowożąc zerowe wyniki, to jedno. Ale o wiele gorsze jest to, że psują wizerunek całej branży i koszmarnie zaniżają stawki. Ponieważ nie ryzykują swoją wiarygodnością ani pozycją (bo ich zwyczajnie nie mają), robią ze swoich profili słupy ogłoszeniowe, wielokrotnie wypuszczając zdjęcia z totalnie absurdalnym lokowaniem produktu, do tego słabe jakościowo. A to rzutuje na obraz wszystkich influencerów. I później przychodzi agencja, pyta o wycenę, a kiedy ją dostaje, bez większych skrupułów rzuca hasłem, że XYZ zrobi to za 10x mniej. I nikt specjalnie nie przejmuje się tym, że polski majonez dostanie reklamę wśród setek czy tysięcy tureckich kuzynów takiego „influencera”. Liczby z zasięgami w Excelu się zgadzają, więc każdy jest zadowolony. Dlatego ja Instagram traktuję jako miły dodatek – tam jest najbardziej autentycznie (i mam tu na myśli nie posty, a stories), tam też fani najchętniej wchodzą w interakcje w wiadomościach prywatnych. Tam buduje się relacje i pokazuje życie bez tych wszystkich filtrów, bez lukru. Natomiast sama zarabiam wciąż przede wszystkim na blogu.
Co uważasz za złe praktyki?
Kupowanie fanów i polubień, organizowanie szemranych rozdań i konkursów, reklamowanie wszystkiego, jak leci, proszenie się o lajki, wspomniane już zaniżanie stawek. Ale i codzienne dni kuriera, na których instagramerzy non stop pokazują bezwartościowe dary losu od marek i agencji czy też korzystanie z botów, które nie tylko mogą polubić za nas czyjś profil, ale i zostawić na nim bezwartościowe, spamerskie komentarze. To już nawet nie jest zła praktyka, tylko zwykłe oszustwo, bo pozwalamy ludziom wierzyć, że to z nami rozmawiają, że to nas samych zainteresował ich profil, że chcemy ich autentycznie poznać. Po czym to polubienie zostaje cofnięte, bo Instagram ograniczył przecież liczbę kont, jakie można obserwować, a ten biedny człowiek zostaje ze smutnym: „ale jak to?” w głowie. Ale patrząc na to ze swojej perspektywy, dodałabym jeszcze jedną złą praktykę: wrzucanie wszystkich do jednego wora. Takie budowanie opinii na temat ogółu na podstawie pojedynczych przypadków. Demonizowanie środowiska, które jest naprawdę fantastyczne i w którym naprawdę jest siła. A czarne owce będą trafiać się zawsze. Zwłaszcza w tak różnorodnym stadzie.
Ile można zarobić na Instagramie?
Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, bo wszystko zależy od tego, o jakim koncie mówimy. Postaram się jednak przybliżyć chociaż widełki. Warto też zauważyć, że w Polsce wśród wielu influencerów wywodzących się z blogosfery czy YouTube’a, Instagram jest dodatkowym kanałem i zarobki na nim są często częścią pakietu oferowanego danej marce podczas współpracy.
Konto powyżej 10000 obserwujących
Marki chętnie współpracują z influencerami powyżej 10000 followersów, głównie dlatego, że od tego pułapu, możliwe jest przekierowywanie (swipe up) w stories do strony produktu czy usługi. Stawka za pojedynczy post w tym przedziale to od 750zł do 3000zł.
Konto powyżej 50000 obserwujących
W tym zakresie znajduje się najwięcej popularnych instagramerów w Polsce. Nie są to mega gwiazdy, ale rozpoznawalne nazwiska i twarze, które mają realne przełożenie na decyzje zakupowe swoich obserwatorów. Koszt pojedynczego posta na takim koncie waha się od 2500zł do 6000zł.
Konto powyżej 100000 obserwujących
W tym przypadku stawki za pojedyncze sponsorowane zdjęcie możemy ująć w widełkach od 5000zł do 20000zł. Wszystko zależy od zakresu współpracy, a także marki osobistej influencera i jakości jego odbiorców (np. czy influencer posiada wśród obserwujących fejkowe konta).
W Polsce najwyżej wycenianymi influencerami na Instagramie są Julia Kuczyńska (maffashion), Angelika Mucha (littlemooonster69) i Remigiusz Wierzgoń (rezigiusz).
Konto powyżej 1000000 obserwujących
Tutaj zarobki potrafią sięgać kilkuset tysięcy złotych za jeden post. Prym wiodą Kuba Wojewódzki i Robert Lewandowski, jednak pamiętajmy, że obaj są znani poza Instagramem, więc obowiązuje ich gaża „gwiazdorska”. Warto też mieć na uwadze światowe gwiazdy pokroju Kylie Jenner, Christiano Ronaldo czy Seleny Gomez, których gaże za sponsorowane posty liczyć można w milionach dolarów.
Za granicą zarobki są o wiele większe. Serwis The Economist rok temu podzielił się wyceną od Captive8 obowiązującą na 2018 rok:
Na czym zarabia się najwięcej?
Najważniejszymi sposobami na zarobienie pieniędzy na Instagramie, są:
- Prowadzenie sklepu
- Ambasadorowanie marce lub akcji
- Współprace
- Afiliacje
- Użyczanie swojego wizerunku innym firmom
- Promowanie własnych usług i działalności.
Upraszczając, najlepsze pieniądze można zarobić dzięki swojej marce osobistej, przełożonej na współprace z innymi markami, połączonej z ambasadorowaniem i braniem udziału w kampanii wizerunkowej dużej marki. W ten sposób zwiększamy też nie tylko zasobność swojego portfela, ale też swój ekwiwalent reklamowy.
Ciekawe jednak jest to, że Instagram wbrew pozorom, wcale nie jest serwisem umożliwiającym wysokie zarobki. Tutaj bezapelacyjnym zwycięzcą jest YouTube.