Bezpieczna Kasa Oszczędności – pierwsza duża afera finansowa III RP

Miliony za pocztówki z papieżem

Jest przełom lat 70 i 80. Trzydziestoletni Lech Grobelny, absolwent Wydziału Mechanicznego Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej otwiera swój biznes – studio fotograficzne Art-Foto Projekt. Fotografia jest jego hobby, dlatego Grobelny chce przekuć swoje zainteresowania na zarobki – postanawia zająć się wyprodukowaniem pocztówek z wizerunkiem papieża Jana Pawła II. Pomysł okazuje się strzałem w dziesiątkę. Przedsiębiorca zarabia pierwsze duże pieniądze, co pozwala mu na stworzenie sieci punktów fotograficznych Art-Foto Projekt.

W 1988 roku postanawia wejść na rynek z nowym biznesem. Jego nowa firma Dorchem, której jest jedynym członkiem zarządu, zajmuje się sprzedażą chemikaliów fotograficznych.

Transformacja ustrojowa w Polsce w 1989 roku sprawia, że Grobelny przekształca Dorchem w sieć kantorów, co w tamtym okresie było gwarantem sukcesu i umożliwiało dorobienie się fortuny. Istnieją także podejrzenia, że Grobelny jeszcze w PRL trudnił się nielegalnym obrotem walutą, co z pewnością mogło mu pomóc ze startem na wolnym rynku.

Ze studia fotograficznego do telewizyjnego

Biznesmen idzie o krok dalej i postanawia wykorzystać potencjał, jaki tkwi w zagranicznej walucie i wpada na pomysł założenia Bezpiecznej Kasy Oszczędności gwarantującej jej klientom wysokie zyski, jakich nie zapewni im żaden bank oraz lokata. O jakich zyskach mowa? Olbrzymich, wręcz nierealnych, bo 250%-300% w skali dwóch lat. Dla porównania, najbardziej atrakcyjne oprocentowanie lokat w tamtym czasie wynosiło 20%.

Grobelny przystąpił do działania. Opuścił swoje studio fotograficzne i udał się do telewizji, by przy siedzącym obok niego prezesie banku PKO BP Marianie Krzaku, objaśniać swój finansowy plan. Między mężczyznami dochodzi do dość absurdalnej wymiany zdań:

Marian Krzak: Nie da się wypłacać 250 proc. odsetek od wkładu.

Lech Grobelny: Da się! Ja wypłacę!

Dzisiaj by to nie przeszło. Czyżby?

Dziś takie obietnice wydawać się mogą absurdalne i większość z nas miałaby od razu podejrzenia co do wiarygodności i wypłacalności BKO. Dla Polaków, nieprzyzwyczajonych do wolnego rynku i zasad nim rządzących oraz do innych, niż państwowe, instytucji finansowych, Bezpieczna Kasa Oszczędności jawiła się jako niezwykła szansa na zarobienie pieniędzy w nowej rzeczywistości.

W pierwszych dniach działania tej „instytucji finansowej”, którą dziś z powodzeniem moglibyśmy nazwać parabankiem, do BKO zgłosiło się ponad 10.000 osób, które wpłaciły większość lub wszystkie swoje oszczędności licząc na olbrzymi zysk. Konta Bezpiecznej Kasy Oszczędności zostałe zasilone kwotą ponad 15 mld starych złotych (1,5 mln PLN), co wówczas stanowiło gigantyczną, niewyobrażalną wręcz kwotę.

Grobelny ogłaszał wszystkim swój sukces, zaczął często pojawiać się w mediach i uważany był za eksperta w kwestii finansów, a szczególnie kursu dolara. Uważał on, że jest samodzielnie w stanie zachwiać kursem waluty w Polsce, a także na całym świecie. Był wymieniany jako autorytet od finansów na równi z Leszkiem Balcerowiczem, mimo, że w telewizji zachowywał się arogancko i wyglądał co najmniej nieprofesjonalnie.

Biznes się kręcił, Grobelnemu uwagę poświęcały media, ludzie ochoczo wpłacali na konta BKO swoje oszczędności i z pozoru nic nie mogło pójść źle. Do czasu.

Kłopoty w raju

Wczesnym latem 1990 roku do Bezpiecznej Kasy Oszczędności zaczęli przychodzić pierwsi klienci, którzy powinni otrzymać swoje pieniądze z ogromnym zyskiem. Jakież było ich zdziwienie, gdy drzwi BKO były zamknięte.

Po kilku dniach, kiedy osób chętnych do wypłacenia swoich pieniędzy przybywało, a Bezpieczna Kasa Oszczędności nadal pozostawała zamknięta, było już niemal pewne, że dzieje się coś niepokojącego. Tym bardziej, że Grobelny nie zostawił nikomu pełnomocnictwa do podpisywania umów i podejmowania decyzji związanych z BKO.

Oficjalnie poinformowano, że Lech Grobelny przebywa za granicą i wróci niebawem, dokładnie 6 lipca 1990 roku i z pewnością wyjaśni wszystkie kwestie oraz wypłaci pieniądze swoim klientom.

11 lipca pod siedzibami BKO w całej Warszawie gromadziły się tłumy, a „eksperta finansowego III RP” nadal nie było. Było za to jasne, że kilkadziesiąt tysięcy klientów BKO, straciło swoje pieniądze.

Tłumy pod siedzibą Bezpiecznej Kasy Oszczędności w 1990r.
Źródło

Podwójny finał

Przywłaszczone przez BKO pieniądze oszacowano na ogromną kwotę ponad 32 mld złotych, jednak odzyskać udało się zaledwie 7 mld i tylko niektórzy poszkodowani otrzymali swoje oszczędności.

Za Lechem Grobelnym wystawiono list gończy, poszukiwał go także Interpol. Został zatrzymany w 1992 roku w Niemczech.

Lech Grobelny wraz z tłumaczem w niemieckim areszcie, 1992
Źródło

Po ekstradycji do Polski, rozpoczął się żmudny proces, w którym poszkodowanymi było kilkaset osób (dokładnie 575 osób). Lech Grobelny utrzymywał, że jest niewinny, że pieniądze znajdowały się na kontach BKO, ale nie pozwolono mu dokonać wypłat. Tłumaczył pokrętnie swoją ucieczkę jako rozsądnie trwające wakacje i tym podobne.

Został skazany na 12 lat pozbawienia wolności, a podczas ogłaszania wyroku sędzia powiedział, że gdyby była możliwość ukarania go za każdą poszkodowaną przez niego w procesie (bo nie wszyscy się zgłosili) osobę, nawet minimalnym wyrokiem 3 miesięcy więzienia, a następnie zsumowano ten wyrok, Grobelny spędziłby w więzieniu 1725 lat.

W 1997 roku Sąd Apelacyjny uchylił wyrok z powodu braku dowodów na to, by Grobelny od początku działał z zamiarem pozbawienia klientów BKO pieniędzy. Mężczyzna zaskarżył Skarb Państwa o bezpodstawny areszt i więzienie i domagał się 250.000 zł za każdy miesiąc spędzony za kratami. Łączna suma jego roszczenia wynosiła ponad 16 mln złotych. W 2002 roku sąd oddalił wniosek uznając go jako bezpodstawny.

Grobelny po wyjściu z więzienia próbował odnowić swoje kontakty z półświatkiem i mafią (był znajomym Pershinga oraz Dziada – bossów mafii Pruszkowskiej i Wołomińskiej), ale bez powodzenia.

Mieszkał na Bródnie, popadł w alkoholizm i staczał się na społeczny margines. Mieszkał w starym biurze Art-Foto Projektu, ubierał się nieadekwatnie do pogody, pił na umór, urządzał w swoim mieszkaniu libacje. Mówił do siebie. Było jasne, że dzieje się z nim coś niedobrego.

W marcu 2007 roku został znaleziony martwy w miejscu, w którym mieszkał. Zmarł od rany kłutej brzucha. Najprawdopodobniej został zamordowany. Sprawców nigdy nie odnaleziono.

Powiązane artykuły